czwartek, 4 stycznia 2018
Salvador
Wczorajszy dzień był gorący, ale poranek jeszcze tego nie zapowiadał.
Widok z naszego tarasu.
Małgosia kupiła soczyste mango.
Sporo chodziliśmy po uliczkach Pelourinho. Rozpoczęliśmy od kościoła i konwentu Św. Franciszka.
Na placu przed Katedrą pokaz capoeiry.
Na tym placu jeszcze niedawno, wznosiła się katedra z połowy XVI w. W latach 1930 zrównano ją niestety z ziemią, podobnie jak inne pobliskie historyczne budynki, aby wybudować linię tramwajową. O tym smutnym w dziejach miasta epizodzie przypomina pomnik w kształcie krzyża. Fundamenty katedry można oglądać obok niego.
Wieczorem znowu występ na bębnach. Tym razem w trans wprowadzały mieszkańców i przechodniów dziewczyny. Przypomina mi się film „El Milagro de Candeal” Fernando Trueba. Akcja toczy się właśnie w Salwadorze. Carlinhos Brown wyciąga młodzież z faweli do normalnego świata poprzez muzykę właśnie. Chłopcy bębnią nawet na blaszanych beczkach po oleju.
Nagrałem zaledwie krótki fragment. Warto mieć parę godzin. Czas się zatrzymuje wtedy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz