sobota, 13 stycznia 2018
Praia da Pipa
Praia da Pipa jest bardzo turystycznym miejscem, chociaż wioska ta została odkryta dla świata całkiem niedawno (oficjalnie chyba 12 lat temu, taką informację podają na mapce). Pierwsi byli tu surferzy. Pipa to po portugalsku latawiec. Nie wieje tym razem.
Mamy pokój tuż przy plaży. Morska bryza wpada przez otwarte okno. Szum fal uspokaja.
Dwa dni bardzo szybko minęły.
Okoliczne plaże są piękne, ale trudno dostępne idąc brzegiem. Lub w ogóle, podczas przypływu (morze podnosi się o ok. 1,5 m). Kupiliśmy parogodzinną wycieczkę katamaranem. Zabawne było zaokrętowanie. Troszkę nas pochlapało przy przejściu przez falę przybojową małymi tratewkami.
Druga zatoka na północ nazywa się Baia dos Golfinhos. Delfiny wynurzały się z wody to tu, to tam. Niełatwo było je uchwycić na zdjęciu. Łódź stanęła na kotwicy i mogliśmy przez dłuższą chwilę popływać. Poprzedniego wieczora panią, która sprzedawała nam wycieczkę, rozbawiło pytanie Małgosi, czy można będzie pływać z delfinami. Zażartowała, że zapewne jesteśmy ze Stanów i przyzwyczajeni do zabaw z delfinami w parkach wodnych. Tu delfiny są na swobodzie, nie są trenowane. Ale mimo wszystko pływaliśmy obok nich.
Wczorajsza wycieczka była z kolei obiazdem okolicy jeepem.
Na Praia das Minas wykluwają się żółwie. Jesteśmy właśnie w środku ich epoki, która trwa od października do lipca. Parę kilometrów dalej jest miejsce, gdzie z klifu można oglądać żółwie wychylającego się wśród fal (również niełatwo jest je uchwycić).
W dalszej części dnia czekało nas jeszcze mnóstwo atrakcji. Przeprawa przez rzeczkę przy Praia de Sibauma.
Naszym pilotem-kierowcą jest sympatyczny Felipe.
Kąpiel najpierw w Piscinas Naturais, potem w rozlewisku rzeki przy Barra do Cunhau.
Następnie obiad (oczywiście krewetki) w ekologicznej hacjendzie wśród zieleni, hamakowanie i zajęcia z łucznictwa.
Sandboarding nie jest wcale taki łatwy. Opory są znacznie większe niż na śniegu. Nie można krawędziować, parafina ściera się bardzo szybko. Wydma nad morzem cieszyła się tego popołudnia wielkim powodzeniem. Wszyscy świetnie się bawią. Dla wielu Brazylijczyków to pierwsze doświadczenia.
Zachód słońca nad Lagoa Guarairas przy Tibau do Sol.
Dzisiaj jedziemy dalej. W południe mamy taksówkę na lotnisko w Natal, skąd lecimy do Fortalezy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz