wtorek, 23 stycznia 2018

Rio de Janeiro; koniec podróży

Wczoraj po południu wybraliśmy się na lunch do baru Garota de Ipanema. To tu właśnie w 1962 roku Vinicius de Moraes i Antonio Jobim skomponowali piosenkę o tym właśnie tytule. Od tamtej pory doczekała się nieskończonej liczby wykonań, ale największą popularność osiągnęła dzięki wersji Astrid Gilberto z saksofonem Stana Getza.
Wśród fotografii na ścianach jest także ta, na której widzimy legendarną, prawdziwą dziewczynę z Ipanemy, która zainspirowała Viniciusa. Dzisiaj Ipanema i leżący obok Leblon to bardzo eleganckie dzielnice. Towarzyszące im plaże są modnym miejscem na spędzenie popołudnia.
Postanowiłem nie przeoczyć dzisiejszego, ostatniego w tej podróży, wschodu słońca. Prawdę mówiąc jest jednocześnie pierwszym, który sfotografowałem.
Po śniadaniu poszliśmy na chwilę na plażę. Przed południem wymeldowaliśmy się z hotelu, ale pozostawiliśmy tu nasze bagaże, po czym pojechaliśmy do zachwalanego w przewodnikach ogrodu botanicznego.
W cafeterii porozmawialiśmy zaskoczeni chwilę po polsku z sympatycznym młodym kelnerem, który uczy się polskiego i odwiedza nasz kraj od czasu do czasu, bo mu się Polska podoba. Miłe spotkanie. Popołudnie spędziliśmy na basenie na dachu hotelu w widokiem na całą zatokę w oczekiwaniu na wieczorny samolot.
Na lotnisko dotarliśmy sprawnie. Samolot zapowiada się być o czasie. I to jest właśnie koniec naszej pięknej podróży. Warto wspomnieć jeszcze wczorajszy wieczorny spacer Avenida Atlantica. W barze, gdzie zamówiliśmy caipirinhę, odnaleźliśmy prawdziwie polskie korzenie. Kelner bardzo się ucieszył, kiedy się ode mnie dowiedział, skąd pochodzi.
My natomiast będziemy tęsknić za Brazylią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz