wtorek, 16 stycznia 2018
Fortaleza - Jericoacoara
Lot do Fortalezy był dość krótki. Drogą musielibyśmy dołożyć jeden dzień.
W sobotni wieczór na nadmorski bulwar Fortalezy wyszło mnóstwo ludzi. Tuż obok hotelu miał miejsce głośny i wesoły pochód karnawałowy. Nieskomplikowane restauracje przy plaży („baracas”) oferują pyszne jedzenie i napoje po bardzo niewygórowanych cenach. Wróciliśmy do hotelu, kiedy tysiące Brazylijczyków rozpoczynało dopiero wieczór.
W niedzielę po prawie sześciu godzinach autobus Fretcar dowiózł nas do Jijoca. Tu przesiedliśmy się do pickupa do Jericoacoara. Dwadzieścia kolejnych kilometrów jechaliśmy prawie godzinę. Z małej wioski rybackiej Jericoacoara w ostatnich latach przekształciła się w modny kurort. Słynie ze świetnych warunków do uprawiania sportów wodnych. Najmocniej wieje od lipca do grudnia. Jeri położona jest wśród wydm. Jest to teren objęty ochroną parku narodowego.
Wiatr i deszcze powodują, że piaszczysta droga zmienia się nieustannie. Setki, a być może nawet tysiące pojazdów kazdego dnia wyznaczają jej nowe ślady.
Okolicę polubiły dzikie osły, których stada posą się wśród wydm poroslych skąpą trawą. Jeden z nich przyszedł wieczorem do baru na Rua Principal.
Wczorajszego dnia wybraliśmy się na wycieczkę pickupem na wschód od Jeri, trasą „leste”.
Najperw parę kilometrów wzdłuż plaży do drzewa, przy który każdy chce zrobić sobie zdjęcie.
Pierwszy dłuższy postój i kąpiel nad Lagoa Azul.
A potem jeszcze dłuższy nad Lagoa do Paraiso w eleganckim ośrodku o tej samej nazwie.
Popołudniowy powrót do domu przez znane wydmy, które poprzedniego dnia wyglądały jednak inaczej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz