niedziela, 31 grudnia 2017

Rio de Janeiro, ostatni dzień roku

Dziś rano Małgosia i ja przylecieliśmy do Rio. W tym wyjątkowym mieście kończymy rok i od niego rozpoczynamy jednocześnie naszą parotygodniową podróż po Brazylii. Zatrzymaliśmy się w wygodnym hotelu w Centrum, w Lapa. Niegdyś była to rozrywkowa dzielnica czerwonych latarń i kasyn. W ostatnich ponoć latach zmieniła swój charakter. Jest tu sporo klubów muzycznych i restauracji, choć ulice i ich mieszkańcy nadal przypominają mi nieco praskie klimaty. Nieopodal jest Sambodrom, a w karnawale okolice wypełnia porywająca muzyka. Obiad zjedliśmy nieopodal.
Arcos de Lapa to śmiała konstrukcja izynierska z połowy XVIII w. Akwedukt ten zaopatrywał kiedyś w wodę fontanny miejskie. Boczna uliczka prowadzi do barwnych schodów, których kilkaset stopni znany malarz Jorge Selarón obłożył kafelkami z całego świata. Artysta chciał dzięki temu przejść do historii. I rzeczywiście, miejsce jest oblegane. Jorge Selarón umarł w dramatycznych okolicznościach w 2013 r.
Po południu wjechaliśmy kolejką górską na Corcovado. Słynna figura Chrystusa Odkupiciela została tu ustawiona w 1922r., w setną rocznicę niepodległości Brazylii. Cristo Redentor mierzy 30 m wysokości.
Te drzewa mają osobliwe owoce.
Po niedługiej drzemce ruszyliśmy wraz z całym Rio na powitanie nowego roku. Znana na całym świecie impreza na Copacabana miała w tym roku przyciągnąć 3 miliony ludzi. Od rana bardzo sprawnie poruszaliśmy się po mieście korzystając z Ubera. Tym razem jednak ulica do Copacabana została zamknięta, chwilę dłużej mogły nią szcze jeździć taksówki. Tunel przeszliśmy pieszo wraz z wesołym tłumem.
Na Copacabana rzeczywiście było mnóstwo ludzi. Miliony, chyba naprawdę. Wszyscy ubrani na biało. Zgodnie ze zwyczajem wiąże się to z oddaniem czci afrykańskiej bogini morza. Panie przystrajają głowy wiankami z białych kwiatów. Białe kwiaty rzucane są taże do wody. Stroje mają być nowe, aby zapewnić pomyślność w nadchodzącym roku. Dodatkowo należy także przeskoczyć przez siedem fal, wypowiadając życzenia. Miłe zwyczaje. Nie próbowaliśmy podejść pod scenę. Na plaży, gdzie stanęliśmy, było dostatecznie tłoczno. Tele-beamy i nagłośnienie sprawiły, ze cała plaża na długości swoich 4 km uczestniczyła w zabawie. Mieliśmy szczęście poznać Kasię, która nas zagadnęła słysząc polski. Z przyjemniscią dołączyliśmy do towarzystwa jej i jej przyjaciół. Kasia parę lat temu zamieszkała w Sao Paolo. Sympatyczny Eduardo dobrze mówi po polsku, ponieważ studiował w Polsce, gdzie oboje się poznali. Cristina, siostra Eduardo i Luciano także są bardzo mili. O północy rozpoczął się trwający kilkanaście minut pokaz fajerwerków. Wystrzelono je z piętnastu łodzi zacumowanych wzdłuż brzegu (podobno było to 25 ton materiałów wybuchowych, nie całkiem eko, prawda?). Plaża rzeczywiście wypełniła się dymem.
Po fajerwerkach wyszła na scenę Anitta. Porwała tłumy. Ta dwudziestoczteroletnia dziewczyna z faweli Rio robi od paru lat wielką karierę. Jest uwielbiana w Brazylii, choć zapewne nie przez wszystkich. Jej ostatni teledysk bywa krytykowany. Ma już jednak na youtube ponad 90 milionów wyświetleń. Szczęśliwego i Radosnego Nowego Roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz